Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz
191
BLOG

Polska nie jest popularnym rajem... dla uciekinierów

Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz Polityka Obserwuj notkę 24

 

  Uciekinierzy. Istnieją praktycznie na całym świecie. Według szacunków agencji ONZ (UNHCR - Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do Spraw Uchodźców) na naszej kuli ziemskiej w ciągłej wędrówce, lub raczej w trakcie ucieczki przed biedą, głodem, prześladowaniami lub wojną znajduje się jednocześnie około... 10 milionów osób. Polska od czasu odzyskania niepodległości jest jednym z tych miejsc na świecie, gdzie uciekinierzy przybywają z krajów, w których jest gorzej, niż u nas. Jedni przybywają do nas poszukując po prostu pracy. Z dalekich Filipin lub z pobliskiej Ukrainy. Czasami także z Czeczenii, Afganistanu lub z Gruzji. Inni uciekają przed wojną lub głodem. Lista krajów jest długa. Relatywnie niewielu chce zostać u nas na stałe. Nie jesteśmy rajem, o którym marzą. Zdecydowanie bardziej traktuje się nas jako kraj tranzytowy w drodze do "raju". Bo "raj", ten wymarzony, jest podobno i oczywiście za Odrą. Lub w Wielkiej Brytanii. Czasami we Francji, często także w Stanach Zjednoczonych.

  Od czasu, gdy i Polska podpisała tak zwaną Konwencję Genewską, regulującą prawa uciekinierów politycznych, również u nas uzyskać można status azylanta politycznego. Konwencja Genewska regulująca tę kwestię podpisana została przez kraje Zachodu Europy już w roku 1951. My, by ją ratyfikować, potrzebowaliśmy aż czasów rządów premiera Mazowieckiego. Ale zdecydowana większość przybywających do nas uciekinierów nie składa wniosków o przyznanie statusu uciekiniera politycznego. Przebywają w Polsce bardzo często nielegalnie, próbują wyjechać dalej, na Zachód, do wymarzonego "raju" właśnie.

  Naruszają przy okazji i często tak samo prawo, jak ma to miejsce w wypadku tysięcy, jeśli nie setek tysięcy naszych rodaków, którzy przybywając do USA z legalną wizą, pozostają tam następnie dłużej, niż zezwala na to ta wiza. Polacy dobrze pamiętają, lub może raczej, pamiętać powinni, jak niewdzięczna jest rola uciekiniera. Jak często beznadziejna.

  Są na świecie kraje, które w miarę przyzwoicie traktują ludzi, którzy przybyli na ich terytorium. Umieszcza się ich w specjalnych obozach przejściowych dla uciekinierów, gwarantuje opiekę zdrowotną i zasiłek. Mniejszy lub większy. Jeśli jednak uciekinier nie przestrzega przepisów danego kraju, wówczas zostanie oczywiście, prędzej lub później, deportowany do swego kraju ojczystego. Na koszt kraju, do którego przybył. I są kraje, ich lista jest także długa, w których do przypadków takich deportacji dochodzi również wobec osób, które deportowane do swej ojczyzny w żadnym wypadku być nie powinny. Bowiem grożą im tam prześladowania, jeśli nie śmierć.

  Czy polskie służby imigracyjne sprawdzają w jakikolwiek sposób, czy ten lub inny obywatel zależnej od Rosji Czeczenii, może zostać bez problemu wydalony do swego ojczystego kraju... To pytanie nie pojawia się nawet na łamach naszych mediów. O tym nie mówi u nas żaden polityk. Nasze media traktują temat, jak jednodniowy news. Czeczeni jechali pociągiem, chcieli pojechać na wymarzony Zachód, było wśród nich ponad 60 dzieci. Minister Sikorskipowiedział, że Czeczenia nie jest demokratyczna. Bo gdyby była, nie byłoby w Polsce problemu.

  Minister Sikorski nie tak przecież dawno sam przebywał na emigracji. Już zapomniał, jak "miło" jest być uciekinierem bez praw, zawieszonym w przestrzeni obcego kraju, bez perspektyw i bez żadnej pewności, co do jutra. Wiem, minister reprezentuje teraz polską rację stanu. Ktoś musi i nawet powinien. Nasza dyplomacja uwikłana jest więc teraz w udowadnianie, że prezydent dalekiej Czeczenii jest marionetką Moskwy. Tu nie ma czego udowadniać. To wszyscy na świecie i tak wiedzą. I nie ma to nic do rzeczy.

  Tymczasem "schronienia w Polsce szukają przede wszystkim Czeczeńcy. W zeszłym roku uchodźcy z tej kaukaskiej republiki stanowili 91 proc. wszystkich osób, które poprosiły o azyl w Polsce, tłumaczy Ewa Piechota, rzeczniczka Urzędu Do Spraw Cudzoziemców. Nie wszyscy otrzymują azyl; niektórzy muszą zadowolić się 'pobytem tolerowanym' lub 'ochroną uzupełniającą' ", pisał na swych łamach serwis "gazetaprawna.pl", 15 grudnia br.

  W ubiegłym roku prawo do pobytu w Polsce uzyskało tylko dwa tysiące siedemset osób. "Poza Czeczenami w zeszłym roku status uchodźcy w naszym kraju otrzymało także kilkudziesięciu Białorusinów, Ormian i Wietnamczyków oraz 30 Irakijczyków".

  I dalej dowiadujemy się w tym samym serwisie, że "łącznie w ubiegłym roku prawo do stałego pobytu w Polsce z powodów politycznych dostało 2,8 tys. osób. To wciąż zdecydowanie mniej, niż tych, którym przyznano azyl we Francji (11,5 tys.), Niemczech (10,7 tys.), Włoszech (9,7 tys.) czy (małej przecież) Szwecji (8,7 tys.)".

  Za warunki panujące w Polsce odpowiada Polska. Jeśli przyjeżdżający do nas, ci lub inni uciekinierzy, łamią nasze prawo, muszą spotkać się z odpowiednią karą. Ale jeśli ktoś w Polsce, tak jak pewna firma, zatrudnia u nas kobiety z Filipin, obiecując im w umowie i na piśmie konkretne warunki pracy i płacy, a następnie nie zamierza ich w żaden sposób dotrzymać, wówczas ten ktoś powinien zostać ukarany. Czy zostanie?

  Czeczeni, Gruzini, Białorusini i wiele innych narodowości przyjeżdżać będą nadal do naszego kraju. Nie stanowi to u nas głośnego tematu, tak długo, jak długo jakaś ich grupa nie wsiądzie razem do pociągu na Zachód. Nie interesuje nas w jakich warunkach u nas mieszkają, za ile żyją i czy mają co jeść. Nikt nie martwi się publicznie, czy nasze obozy dla obcokrajowców – uciekinierów, nazywane oficjalnie i enigmatycznie "ośrodkami", spełniają podstawowe normy humanitarne. Służby prezydenta państwa informują nas o tym, że głowa państwa jest zaniepokojona, dopiero wtedy, gdy dochodzi do spektakularnych wydarzeń. Ja to, z pociągiem do Drezna. To dobrze, że prezydent ma ludzi, którzy chociaż gazety czytają.

  O uciekinierach minister Sikorski również nic nie wspomina. Wdaje się za to ochoczo w bezsensowną polemikę z marionetką Moskwy. Jakby sam nie wiedział, że do rozmowy potrzeba dwojga.

  Odnieść można przerażające wrażenie, że los uciekinierów, którzy wybrali nasz kraj, jako (być może) tylko przystanek w wyprawie do nieistniejącego przecież "raju" mało kogo u nas publicznie interesuje. Nasze odpowiednie służby graniczne poinformują jedynie enigmatycznie o jakimś obozie, o którym ktoś i coś mówił, że panuje tam zła sytuacja. I niczego więcej się już nie dowiemy.

  Jesteśmy przecież zajęci poważniejszymi tematami. Na przykład kwestią... krzyża.

 

Grzegorz Ziętkiewicz Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka