Mowa oczywiście o "operacji w Libii w celu obrony ludności cywilnej".
Tym razem wszystko nastąpi za zgodą całego świata.
Idzie nowe, lepsze i sprawiedliwe.
Rada Bezpieczeństwa ONZ wyraziła zgodę na... operację.
Świat zadba o swe lepsze jutro.
Amerykanie, Brytyjczycy i Francuzi, przy logistycznym wsparciu Włochów, udostępniających swe lotniska rozpoczną wkrótce "obronę ludności cywilnej" w Libii. Obrona, dla niezorientowanych, polegała będzie na bombardowaniu w Libii, z pewnością "szczegółowo wybranych" celów. Bowiem, znowu z pewnością, wojska NATO staną i tym razem na wysokości zadania, wybierając cele swych bombardowań tak, by ofiar prawie nie było. Lub by było ich jak najmniej.
Ale....
Ofiary i tak będą.
I jak to zazwyczaj z ofiarami bywa, śmierć poniosą z pewnością ci najmniej zaangażowani, ci przypadkowi. Przedstawiciele wojsk NATO wyrażą wówczas i natychmiast swe ubolewanie. Teksty owych ubolewań są już z pewnością dzisiaj gotowe. A może gotowe po prostu już od lat.
Wyrażanie ubolewania należy do dobrego tonu. Amerykańskie, francuskie i brytyjskie samoloty nie będą przecież agresorami. Nadlecą ze swymi bombami w "celu obrony ludności cywilnej" i przy pełnej zgodzie wspólnoty międzynarodowej. Która tym razem głosami Rady Bezpieczeństwa ONZ była, jak rzadko w przeszłości, jednomyślna. Kaddafi nie ma już na świecie przyjaciół.
Bombardowanie Libii nie powinno się nikomu kojarzyć z bombardowaniem w przeszłości Iraku, Afganistanu lub... Serbii. Bowiem będzie ono przecież "obroną ludności cywilnej". Później w Libii, czyli za chwilę, zapanuje era powszechnej sprawiedliwości i demokracji. Podobnie, jak miało to miejsce w przeszłości także w Iraku czy w Afganistanie. Interwencje w tych krajach w swym założeniu niosły wolność i dobre zasady europejsko-amerykańskiej demokracji.
Nie udało się....
To problem.
Ale w Libii się teraz uda, prawda?