"W ciężko uszkodzonej Elektrowni Atomowej Fukushima mogło dojść do niekontrolowanej reakcji w jądrze reaktora (do stopienia). Wysokie promieniotwórcze skażenie wody w reaktorze, spowodowane może być tym, iż pręty paliwowe uległy częściowo stopieniu i doszło do ich kontaktu z wodą systemu chłodzącego, powiedział rzecznik prasowy japońskiego rządu, Yukio Edano", czytamy w lakonicznym komunikacie, opublikowanym w internecie przez niemiecką, rządową rozgłośnię radiową, "Deutsche Welle" ".
Komunikat opublikowano w dzisiejszy poniedziałek (28. 03. 2011) o godzinie 9.00.
"Wychodzi się z założenia", czytamy dalej w komunikacie, "iż ten niebezpieczny proces został zahamowany".
Deutsche Welle
* * *
Uspokajanie ludności Japonii, a co za tym idzie światowej opinii publicznej trwa już w temacie katastrofy elektrowni jądrowej dwa tygodnie. Od dwóch tygodni Japonia i świat konfrontowane są (codziennie) z nowymi, sprzecznymi względem siebie, informacjami. Raz dowiadujemy się, iż wszystko jest pod kontrolą, a zagrożenie jest niewielkie. Raz, że sytuacja wymknęła się spod kontroli, ale... już jest dobrze. By wreszcie za chwilę doświadczyć w oparciu o kolejne wiadomości, iż promieniowanie jest już tak wysokie, że...
Japończykom życzyć należy powodzenia. Zdanie to brzmi ironicznie, tymczasem z ironią nie ma absolutnie nic wspólnego. Jeżeli w reaktorach (w kilku) lub "tylko" w jednym reaktorze uszkodzonej w wyniku trzęsienia ziemi elektrowni atomowej Fukushima zachodzi (już teraz) niekontrolowana reakcja jądrowa, to nikt i nic nie jest jej w stanie powstrzymać. Reaktory można teraz, być może jeszcze teraz, jedynie zabetonować tak ogromną warstwą betonu, która spowoduje, iż tykająca śmiercionośna i radioaktywna bomba przestanie zagrażać otoczeniu. Czyli zarówno (całej?) Japonii, Pacyfikowi oraz... światu.
Jeżeli dzisiaj już nie jest za późno.