"Zabawa" to cykliczna i znana od ponad ćwierć wieku.
Autonomiści, lewacy, ekstremiści, komuniści, później antyglobaliści, albo po prostu zadymiarze, zamieniają tę lub inną dzielnicę Berlina lub Hamburga w pole bitwy. "Walczą" chętnie z policją, sklepami, najlepiej tymi bardziej luksusowymi. Tu wytłuką szyby, tam coś podpalą, zniszczą. I nie gardzą też sklepami monopolowymi, "zdobywając" za darmo upragniony alkohol. W ten sposób "walczą" z prawicą i znienawidzonym kapitałem. Bo przecież już Marx pisał... i tak dalej.
"Zabawa" ma swoje tradycję w (wówczas) zachodnioberlińskiej dzielnicy Kreuzberg. Dzisiaj już dawno znana jest także w Londynie lub na przedmieściach Paryża.
Policja jest z roku na rok coraz mniej zaskoczona, coraz bardziej przygotowana.
A "zabawa" co roku trwa do późnych godzin nocnych.
Zamaskowani "niezadowoleni" rzucają w policjantów (czasem zabijając kilku) granitową kostką z chodnika. Można podpalić też czasem jakiś salon z samochodami, można spalić jakiś spożywczy market. I wiele przypadkowych, zaparkowanych na ulicy, samochodów. A gdy właśnie trwa tam remont lub budowa, podpali się i koparki lub spychacze. Pięknie jest przecież oblać to i owo benzyną. Policja odpowie gazem łzawiącym i armatkami wodnymi.
"Zabawa" ta ma swoje odmiany i różnorodnych uczestników. W podparyskich dzielnicach lub miasteczkach "bawią" się w nią miesiącami młodzi, niezadowoleni obcokrajowcy. W Londynie również czasem Brytyjczycy. Ale nie tylko. W Berlinie i w Hamburgu przede wszystkim Niemcy. Nad Szprewą zabawa od lat nazywa się na przykład "Rewolucyjny 1. maj". Protestować trzeba przeciwko niesprawiedliwym podziałom. Tym prawdziwym i rażącym, pomiędzy południem, a północą, pomiędzy bogatymi i biednymi.
I za każdym razem dochodzi do aresztowań "bawiących" się.
Masowych.
A później są kary, wyroki i areszt.
Za rok albo i wcześniej wszystko zaczyna się od nowa. Każda okazja jest dobra.
Już od ponad ćwierć wieku "zabawa" trwa na przykład w Berlinie. Nad Szprewą wyrosły już dawno nowe pokolenia "bawiących" się.
A my...
My nad Wisłą, między Bugiem a Odrą, jak zwykle i w swej większości, o niczym nie wiemy.
My zajęci jesteśmy przecież ważniejszymi, naszymi, swojskimi tematami.
Krzyżem na przykład. Raz tym, raz innym. Lub, od niedawna, trawką.
I znowu budzimy się, jakże tradycyjnie, zdziwieni.
I reagujemy, w swej większości, jak dzieci.
I ach, jak wielkie jest nasze, naiwne, oburzenie.
I znowu niczego nie rozumiemy.
Ciąg dalszy, i u nas, nastąpi.